Za oknem jeszcze szaro, wietrznie i deszczowo, a tu nadeszła pierwsza niedziela adwentu, od której chyba wszyscy zaczynamy wielkie odliczanie. Choć trudno w to wierzyć, gdy na zewnątrz osiem stopni Celsjusza, a srebrny puch nawet wyobrazić jest sobie trudno:) U nas jak co roku tradycyjne barwy Bożego Narodzenia: czerwień, biel i szarości. Choć nie raz obiecywałam sobie zmianę tych kolorów - to jakoś mi to nie wychodzi:).Kolory te lubię we wnętrzach na co dzień, więc czemu nie skorzystać z okazji i dołożyć ich jeszcze trochę w tym magicznym czasie.
Znikam na morze popatrzeć, bo sztorm u nas ogromy - a Wam zaczarowanej niedzieli życzę.
Uwielbiam morze jesienią i zimą, ale dawno nie miałam okazji go oglądać. Zazdroszczę. Ja też lubię tradycyjne kokory na święta.
OdpowiedzUsuńTo prawda morze jesienią i zimą morze jest bardzo piękne. Co prawda nie widzę go z okien domu, ale kiedy wychodzę do ogrodu to słyszę szum fal - o tej porze najbardziej:)
UsuńPozdrawiam serdecznie>
Jak coś jest się lubi to po co to na siłę zmieniać :)
OdpowiedzUsuńPrawda!
UsuńPo co zmieniać coś co piękne i sprawdzone:)
OdpowiedzUsuńU mnie śnieżek leży tu i ówdzie a Alpy pięknie podświetlone słońcem. Sztomu nigdy nie widziałam a szkoda.
Pozdrawiam.
Jak dla mnie to jest ślicznie!!!! U mnie ze Świetami podobnie: czerwień biel i odrobinę zieleni:)
OdpowiedzUsuń...sehr hübsch..!!!
OdpowiedzUsuńLieben Gruß
Anja
Morza to ja Ci szczerze zazdroszczę ! Też lubię te kolory,no może uda mi się w tym roku ograniczyć czerwień;)
OdpowiedzUsuńPopatrzyłabym na takie grudniowe morze... Podobno od końca lata do początku wygląda najpiękniej. :)
OdpowiedzUsuń