piątek, 30 listopada 2012

Ceramika z Bolesławca i candy


Historia ceramiki bolesławieckiej sięga XII wieku. Wówczas to w okolicach Bolesławca odkryto pokład glinki ceramicznej, którą garncarze i ceramicy potrafili zmieniać w użytkowe dzieła sztuki. Największy jej rozkwit przypada jednak na XIX wiek - w tym czasie powstały właśnie największe fabryki ceramiki w Bolesławcu. Tradycje jednej z najznakomitszych z nich - Manufaktury Hugo Reinholda kultywują do dziś Zakłady Ceramiczne „BOLESŁAWIEC” Sp. z o.o. 

To właśnie tu w drugiej połowie XIX wieku powstają pierwsze, białe naczynia pokryte barwną dekoracją, nanoszoną gąbką,  wkrótce metoda ta zostaje zastąpiona na nowatorską, opartą o specjalistyczne, gumowe stempelkiem zdobnicze o różnych wzorach ( stąd też nazwa - metoda stempelkowa ) najczęściej w  formie kółek, kropek, rybiej łuski, listków koniczyny i pawich oczek i to właśnie te podobają mi się najbardziej. 
Naczynia z Bolesławca wyglądają przepięknie w każdym wnętrzu - czują się dobrze w towarzystwie nowoczesnych przedmiotów, jak i tych z babcinego domu. Przy tym są praktyczne, można piec w nich w piekarniku i myć je  w zmywarce - są bardzo odporne na zarysowania i obtłuczenia. Uniwersalność tych naczyń polega też na tym, iż można łączyć ze sobą różne wzory, no i oczywiście zawsze znajdzie się coś, co okaże się niezbędne w naszym domu.
Ponieważ mija właśnie rok od kiedy napisałam  pierwszy swój post na tym blogu - mam dla Was niespodziankę - filiżankę z podstawką z bolesławickiej ceramiki, cudną, świętami pachnącą herbatę i metalowe serce do zawieszenia (hand made by kura znad morza).  
Zasady takie jak w każdym candy: 
1. Proszę o pozostawienie komentarza pod tym postem.
2. Pobranie i podlinkowanie u siebie na blogu banerka. 
3. Będzie mi bardzo miło jeśli zapiszecie  się do obserwatorów mojego bloga.
4. Anonimowych proszę o pozostawienie e-maila. 
Losowanie odbędzie się 15 grudnia 2012 roku.





wtorek, 20 listopada 2012

Zaczytana



Gardło znów daje znaki o sobie - co w praktyce oznacza parę dni wolnego, a kiedy tak jest, to z kubkiem ulubionej kawy, otulona ciepłym pledem nadrabiam zaległości wszelakie ( te w przeglądaniu Waszych blogów też:)), ale przede wszystkim te w czytaniu. Zaczytanie pozdrawiam.


czwartek, 8 listopada 2012

Dzień pełen niespodzianek




Dzień dzisiejszy minął z wieloma niespodziankami w tle. Najpierw w pracy alarm przeciwpożarowy i ewakuacja całego budynku - namarzliśmy się nieźle zanim sprawdziliśmy, czy wszyscy ewakuować się zdołali. Potem "dopłynęło" do mnie zaproszenie w butelce - niezły pomysł .... i tak to pod koniec stycznia znów płynę na weekend do Szwecji:) Jakby niespodzianek było mało, to po powrocie do domu w skrzynce pocztowej czekała na mnie paczka od Ani z  Mojego Zielonego Wzgórza z przepięknymi torebkami na drugie śniadanie dla chłopców i dla mnie ( z pojemnikami na śniadanie mieliśmy trochę problemów - zajmują zbyt dużo miejsca w plecakach, no a tym samym nie zawsze się mieszczą). W dodatku w środku był piękny liścik i mała niespodzianka dla mnie. Tak sobie myślę, że nie piszemy zbyt często listów takich prawdziwych, napisanych czyjąś ręką i pachnących nadawcą. Aniu dziękuję Ci bardzo, zrobiłaś mi dziś niesamowitą frajdę.
Dlaczego miałabym nie lubić szaro-burego, deszczowego, listopadowego dnia?





Ściskam Was mocno:)

niedziela, 4 listopada 2012

Morsowanie


Właśnie dziś rozpoczął się sezon na morsowanie  - ponieważ mama moja od lat kilku jest morsem, a w tamtym roku zaraziła również Borysa kąpielami w zimnym ( moim zdaniem lodowatym, dziś zaledwie 6 stopni) morzu, więc byłam tam i ja, widziałam i z Wami obrazami tymi się dzielę. Rozpoczęcie sezonu to wielka parada, stąd też te stroje - Borys w  swojej wariacji na temat Amfitryty:)